Większość ludzi przeraża perspektywa zostania na noc zimą w lesie. Obawiają się przede wszystkim zimna, no i
jego najdramatyczniejszej konsekwencji - zamarznięcia. Człowiek
jednak jest w stanie przystosować się do niemal każdych warunków.
Bytowanie w warunkach zimowych ćwiczyliśmy wspólnie z naszymi
podopiecznymi z Młodzieżowej Grupy Survivalowej Totem (MGST).
Głównym celem dwudniowego warsztatu było zbudowanie oraz przetestowanie improwizowanego schronienia przystosowanego do warunków zimowych. Dodatkowo, podczas wypadu młodzi
adepci survivalu - Dominik i Piotr - ćwiczyli pod naszym okiem inne umiejętności związane ze sztuką przetrwania: rozpalanie ognia,
pozyskiwanie i uzdatnianie do spożycia wody oraz orientację w
terenie.
Dzień pierwszy
Przygodę zaczęliśmy od leniwego śniadania
nad jeziorem Świdwie. Bogactwo ornitologiczne tego miejsca odkrył
jeszcze przed II wojną światową Paul Robien - zapalony ornitolog i
entomolog, poeta, pisarz i pacyfista - który, niestety bezskutecznie, walczył o utworzenie rezerwatu
Na szczęście, władze polskie po 1945 roku
kontynuowały inicjatywę badacza i rezerwat ostatecznie powstał . Dziś jest to
również obszar objęty programem NATURA 2000. O różnorodności ptasiej fauny jeziora i okolic niech świadczy
to, że przyjeżdżają tu profesjonalne i amatorskie ptakoluby z
całego świata. Nam, niestety, udało się zaobserwować tylko
"zwyczajne" łabędzie.
Ruszyliśmy wgłąb lasu, by wybrać miejsce
noclegowe. W kilkanaście minut udało nam
się znaleźć bardzo urokliwy młodnik z mnóstwem materiału na
szałas. Podzieliliśmy się pracą: Domek i Piotrek zabrali się za
budowę schronienia a ja i Dominik poszliśmy gromadzić drewno na
długą zimową noc.
Uwinęliśmy się z robotą nadzwyczaj szybko: w
ciągu trzech godzin stał już mocny szałas a przy strzelającym
wesoło ogniu piętrzyły się solidne bale sosnowe i brzozowe ze
ściętych suszków (wyschniętych, martwych drzew). Postawiliśmy
nawet prymitywną ławkę, dzięki czemu można było sobie w miarę
wygodnie przysiąść. Mogliśmy wreszcie spałaszować obiad. A jako że
w brzuchach burczało nam już solidnie, to jedliśmy z wyjątkowym
apetytem.
Syci, po krótkiej sjeście, przystąpiliśmy do
dalszych prac. Piotrek i Dominik uczyli się budować ognisko Dakota (Dakota Fire
Hole). Po nieco dłuższym czasie - ziemia była poprzerastana
świerkowymi korzeniami - palenisko już hulało i chłopcy mogli
przekonać się o jego zaletach oraz sposobie działania (o Dakocie pisałem tutaj).
W końcu zapadła ciemność, którą rozjaśniał
tylko pierścień światła bijący z naszego ogniska. Na polanie
obok mogliśmy podziwiać rozgwieżdżone niebo, którego próżno
szukać w mieście. Coraz bardziej senni, zmęczeni po pracowitym
dniu zaczęliśmy przygotować się do snu.
Trzeba jeszcze było zabezpieczyć ogrzewanie na noc. Jak zwykle, kiedy jest zimno, zdecydowaliśmy się na
rozpalenie nodii - legendarnego syberyjskiego ogniska, które - ze
względu na to, że pali się w nim całymi balami drewna - samo się
zasila. Momentami było ciepło jak w samym piekle! Według relacji
tych, którzy przebudzili się w nocy (ja spałem jak dziecko i
obudziłem się już po świcie), nodia zagasła dopiero gdzieś
około godziny 3 nad ranem wypalona do cna. Paliła się jakieś 5-6
godzin, co jest dobrym wynikiem.
![]() |
Domek objaśnia działanie swojego firestartera, który za chwilę będzie testował. |
![]() |
Ekipa w gotowym obozie. |
Dzień drugi
Rano, po śniadaniu, poprowadziłem dla Piotra i
Dominika warsztaty z pozyskiwania i filtrowania wody. Chłopcy
zbudowali dwa filtry - butelkowy i na trójnogu.
![]() |
Piotr i Dominik budują filtr wodny. |
Jak widać - jeśli wie się jak - przed zimnem
można się uchronić. Nawet w ciemną zimową noc w lesie.
Więcej zdjęć z warsztatu: www.facebook.com/survivaltotemgroup
Ja to bym jeszcze chciała przy takiej okazji warsztaty: jak się wykąpać w takim zimnie, zrobić makijaż i wysuszyć włosy. Da się?:)
OdpowiedzUsuńUtrzymanie stosownej higieny to cały dział sztuki przetrwania ;) Mam trochę zebranego materiału na ten temat i może rzeczywiście jest to pomysł na jakiś warsztat. Jeśli chodzi o utrzymanie higieny w warunkach minionego warsztatu, to te temperatury nie zachęcały do kąpieli. Ale w stałym obozowisku, które miałoby funkcjonować dłuższy czas można by zbudować infrastrukturę sanitarną, w tym saunę. Co do suszenia włosów - zanim byś to zrobiła, to jest ryzyko, że wpierw by Ci zamarzły ;)
OdpowiedzUsuń